Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwierzaczki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwierzaczki. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 stycznia 2020

cudu nie było...

♥♥♥ MISZKA♥♥♥

[*] 27.01.2020

 

Tak bardzo liczyłam na cud, każdej nocy marzyłam, że rano obudzi mnie radosny i zdrowy Miszka, jak dawniej wołający jeść. Niestety, z każdym dniem było coraz gorzej... Miszka słabł, choć do końca walczył bardzo dzielnie. 27. 01. 2020 z pomocą weterynarza, zasnął w domku, otoczony do końca miłością...

Cudu nie było...

A może jednak był? Może cudem było tych 12 lat wspólnie spędzonych? I to, że ukoił mój ból, gdy odeszła Zunia, że był przy mnie, gdy umarły Kubuś i Maciuś, i wtedy gdy nagle odeszła Mama... był przy mnie każdego dnia a gdy 6 lat temu dopadła go choroba, starałam się codziennie być jego wsparciem, opiekunem i czuwać nad nim dzień i noc. 6 lat - ja i on- jak jedno, razem w dzień , razem w nocy. Nie było urlopów, wyjazdów w gościnę... Liczył się tylko on... Straszna jest ta pustka...

A może stanie się cud i Misza ześle mi jakieś futerko do kochania? 

Kocham cię mój aniołku, mój piękny księciuniu, moje szczęście! Dziękuję za każdą chwilę spędzoną z tobą! Kocham i tęsknię! Do zobaczenia... kiedyś znów będziemy razem....

wtorek, 21 stycznia 2020

niespodziewany powrót

Dzień dobry,
jak zacząć po tylu latach przerwy? Jeśli zdarza się, że ktokolwiek tu jeszcze czasem zajrzy, mówię mu 'przepraszam'.
Wydaje mi się, że w dobie Facebooka, Twittera i Instagrama, blogi straciły na atrakcyjności, i mnie
w pewnym momencie odechciało się dzielić swoimi sprawami oraz śledzić inne blogi. Prawdę mówiąc coraz częściej zaglądamy do internetu tak na szybko, ze smartfona a blog jest wymagający...
Coś jednak we mnie drgnęło, niedawno poruszyło mnie do głębi. Zajrzałam tu, żeby powspominać co się zmieniło od września 2016 roku i zrobiło mi się przykro, że tyle wspomnień i emocji mi umknęło.
Po latach wiele sytuacji zapominamy, a wchodząc tu na nowo mogłam je przeżyć. Bardzo chciałabym
uzupełnić wiele wpisów, wiele radości i smutków, ale nie jestem w stanie napisać o wszystkim co przeżyłam przez te lata nieobecności. Są jednak sytuacje i przeżycia, które zostawiają w nas tak wiele emocji, że trudno o nich nie wspomnieć. Chciałabym tu zostawić ślad po nich, nawet jeśli już nikt na mojego bloga nie zagląda. Chciałabym za x lat móc przeczytać i powspominać jakie emocje mi towarzyszyły ...
Od ostatniego wpisu powstało wiele nowych udziergów: chusty, czapki, szale, poduszki i inne rzeczy.
Mam nadzieję, że znajdę w sobie chęci i kiedyś o nich napiszę...
a teraz kilka słów o tym co niesamowicie zapadło mi w sercu

♥ ♥ ♥ MATYLDA ♥ ♥ ♥







Matusia odeszła 8. 11. 2018 roku  

po śmierci Maćka i Kuby, pozostały mi już tylko dwa kotki - Matylda i jej synek Misza.
Matusia zachorowała na raka sutka, podobnie jak jej mama i jej starsza siostra. Była operowana i wszystko wydawało się być na dobrej drodze. Niestety po roku pojawił się nowy guz. Kolejna operacja w czerwcu 2018, usunięcie drugiej listwy mlecznej  i kilka miesięcy darowanego życia. Była bardzo dzielna! Moja malutka i taka kochana. Bardzo się do siebie zbliżyłyśmy w tej chorobie.
Całe dnie byłyśmy razem, wciąż obok siebie. Niestety nagle koło północy nastąpiło pogorszenie i maleńka, z pomocą pobliskiego weterynarza, odeszła za TM. Ból przeogromny :(
został ze mną już tylko jeden kotek, mój ukochany, moje oczko w głowie, czarny Misza
pod koniec listopada 2019 r. nagle zaczął się dziwnie zachowywać, wyjadał piasek z kuwety, chował się w zakamarki. O Miszy i jego chorobie można znaleźć wpisy na blogu *TU*  oraz *TU* . Od 6 lat choruje na cukrzycę. Od sześciu lat nie rozstajemy się, kotek musi dostawać zastrzyki z insuliny, więc właściwie nie opuszczam domu, by się nim opiekować. Aż tu nagle taki cios, wizyta  na cito u weterynarza i straszne słowa- Miszka ma nowotwór okrężnicy i mocną anemię :((
Liczyłam na pomyłkę.
Liczyłam na cud.
Niestety moje słoneczko, mój promyk szczęścia powoli odchodzi... gaśnie i wkrótce dołączy do reszty moich małych futrzastych aniołków :(((
pęka mi serce z bólu...

środa, 6 kwietnia 2016

popsuty kotek

Wszystko potoczyło się tak szybko... Podczas kolejnej wizyty z powodu alergii, okazało się, że w guzku Matyldy są komórki rakowe. Szybka decyzja i 1 kwietnia Matusia trafiła do kliniki. Traumatyczne przeżycie nie tylko dla niej, dla mnie również. Dziś wszystko zmierza ku dobremu :) rana dobrze się goi i tylko ....
o właśnie o tym dziś będzie :)
trochę z przymrużeniem oka, bo po tak wielkim stresie nie chcę już pisać o nerwach i strachu. Każdy kociarz ma takie przeżycia.
Dziś więc będzie o tym co popsuło mi kota.
Matusia ma bardzo dużą ranę na brzuszku i zgodnie z obecnym trendem dostała piękny czerwony kubraczek :D niestety ona nie podziela tego zachwytu. Również Misza i pies nie pogodziły się z czymś dziwnym, czerwonym, krzywo chodzącym po domu ;) Kiedy przeleżała na jednym boku ponad dobę, bez ruchu, bez podniesienia głowy- wpadłam w panikę i opowiadam o tym na kontroli.
Wetka tylko dziwnie się uśmiechnęła. Zdjęła Matyldzie kubraczek i.... tadddam KOT NAPRAWIONY :))) chodzi, chce skakać, jak nowo narodzony ;) kołnierz na szyi też jej się nie spodobał, ale nie sparaliżował tak jak ubranko ;) zakładamy go na trochę, żeby rozprostowała kości ;)

po przyjeździe z kliniki
 strajk kubraczkowy


 może jakoś to przeżyjemy ;)
 są już chęci do jedzenia i mycia ;)
a z tymi kubraczkami to ciekawe historie...
z opowiadań wetki:
kiedy pierwszy raz w swojej pracy zakładała kotu po operacji ubranko, kot padł na bok i się nie ruszał. Przestraszyła się bardzo- Boszzzz... zepsułam kota :(
innemu zwierzakowi, jakiś czas po operacji zrobił się czarny język. Dzwonią przerażeni właściciele, co jest? Martwica? co poszło nie tak? Jak się okazało... kubraczek miał czarne lamówki i to one farbowały po polizaniu!!!
Dziś już mogę się z tego pośmiać, Matusia właśnie umyła to futerko, które wystaje spod ubranka, umyła kubraczek :) Język ma różowiutki, nie zrobił się czerwony :D ufff, oby nie było już powodów do paniki ;) wejście pod łóżko zastawione deską, nie mam siły co noc go rozkręcać i wyciągać kota.
Oby ten czas zleciał spokojnie. Oby do 15 kwietnia :)
pozdrawiamy serdecznie!


Image and video hosting by TinyPic

sobota, 5 marca 2016

trzeci rok z cukrzycą



Zaczęliśmy właśnie trzeci rok z cukrzycą. Szału nie ma, Misza wciąż z wysokimi cukrami. Nie umiałam i nie umiem mu pomóc :/ Skutecznej pomocy znikąd, choć mamy wsparcie wspaniałej osoby. Kiedy wszystko się zaczęło, weterynarz powiedział, że przed Miszą góra 3 lata życia, a my właśnie weszliśmy w trzeci rok.
Mam to ogromne poczucie bezsilności i wyrzuty sumienia, bo przecież to z mojej winy tej choroby się nabawił. Miłość potrafi zaszkodzić.
 No i żeby nie było za dobrze, bo nie może przecież być, wrrr, nie ma w sprzedaży naszych strzykawek do insuliny. Taki surprise od producenta :((((
Jakiś dół wczesnowiosenny mnie dopadł. Zwierzaki chorują, starzeją się, odchodzą... Nie ma już Kuby, nie ma Maciusia... Miszka ciężko chory, Matusia wciąż walczy z okropną alergią...
Bywają chwile ciężkie,ale kto z nas ich nie ma? czasem tylko chciałabym wyrwać się na dzień, dwa dokądkolwiek, bo ponad dwa lata nie opuściłam domu dalej niż na zakupy i na grób rodziców. Nie mogę sobie pozwolić na wyjazd, bo przecież Misza musi dostać rano i wieczorem zastrzyk, a jeśli nie ja to kto? I tak miłość nas trzyma przy sobie, tak już do końca...

2007 rok Matylda z Miszą ,
nie do wiary ... 

duży kotek...

                                                              duży i gruby ...



 

Image and video hosting by TinyPic
 

niedziela, 7 lutego 2016

Maciuś odszedł za Tęczowy Most...

Spoglądam na zdjęcia zamieszczone w ostatnim poście przed moim długim zniknięciem...
15 lutego 2015 - to były 10 urodzinki Maćka i Matyldy. Pamiętam jak bardzo cieszyłam się, że Maciusiowi się udało, że dożył 10 urodzin. Może ktoś pamięta w jakim stanie odbierałam Maćka ze szpitala jesienią 2014. Było krytycznie! Powiedziano mi, że mam go odebrać bo umiera :( A jednak Maciuś walczył. To maleńkie serduszko tak bardzo chciało żyć. Transfuzja krwi trochę pomogła, ale to było wszystko co mogliśmy dla niego zrobić. Maciuś po 2-3 miesiącach zapomniał o szpitalnej traumie, stał się na powrót tym dzielnym, radosnym kocurkiem. Dziś wiem, że po Zuni, która była wyjątkowa to właśnie Maciejek był najkochańszym z moich kotów. Wiecznie radosny, jakby uśmiechnięty, z ogromnym sercem dla obcych biednych i głodnych kotów, które przyprowadzał do domu by się najadły z jego miski. Maciuś popatrzył w oczy i musiał z człowiekiem pogadać, wskoczyć na kolana, pomiziać się. To był prawdziwy brat-łata. Niestety pnn nie dało zapomnieć o sobie :( Maciuś słabł, choć do końca był niezwykle radosny i pełen miłości do wszystkich wokół. Pożegnał się z nami 15 sierpnia 2015r. w upalny letni dzień....


bardzo tęsknimy Maciuleńku  ♥



niedziela, 15 lutego 2015

urodzinowo-wspomnieniowo

Zaplanowałam na dziś post z okazji 10 urodzin moich burasków: Maćka i Matyldy. Miało być radośnie i miło, niestety życie znowu układa los po swojemu, na przekór planom. O tym na końcu tego wpisu.
Postaram się, żeby ten dzień był dla rodzeństwa wyjątkowy:)
Dziesięć lat temu, 15 lutego...
Moja najukochańsza koteczka Zunia, tego dnia urodziła trzy cudne maluchy. Byłam przekonana, że urodzi w Walentynki, pilnowała mnie jak oka w głowie, prowadziła do sypialni i kartonika przygotowanego do porodu. Jednak tego dnia miałam ważny wyjazd i bardzo stresowałam się zostawiając ją sama w domu. Byłam w szoku po powrocie- Zunieczka czekała na mnie...
Dopiero gdy poczuła spokój i moje wsparcie, zaczęła rodzić. Zunia, jako kotka po przejściach (przygarnięta "spod śmietnika") nie miała już ani jednego ząbka,- robiłam więc za akuszerkę. Wszystkim maluchom przecinałam pępowinki :)
Pierwszy urodził się jasny burasek , taki lekko płowy. Był duży i silny. Otrzymał imię Maurycy.
Kiedy urósł był kotem ogromnym i pięknym. Niestety nie ma go już z nami.





Jako drugi pojawił się na świecie Maciuś. Troszkę mniejszy, "normalny" burasek.
Maciuś od początku był kotkiem niezwykle miłym, radosnym i przyjaznym wszystkim. To on zasłynął przyprowadzaniem do kuchni obcych, głodnych kotów. Siadał obok i pilnował żeby się najadły. Taka dobra duszyczka z niego.
Szczególnie ze względu na Maćka cieszę się z tych urodzin. Gdy zdiagnozowano u niego pnn, miał nie dożyć Bożego Narodzenia. Święta minęły a ja tak bardzo chciałam by żył choć 10 lat!!! Wiem, że następnych urodzin nie będzie, ale póki co Maciejka ma się nie najgorzej!










 

Jako ostatnia urodziła się bura kruszynka- Matylda.
mikroskopijna w porównaniu do Maurycego.Do dziś pozostała koteczką maleńką, taka drobinka.
Matylda jest kotkiem opóźnionym w rozwoju. Nie umiała się bawić z braćmi, patrzyła na ich zabawę, jakby nic z tego nie rozumiała, a gdy zaskoczyła- chłopaki już kończyli i szli spać. Nazywam ją kotem autystycznym. Nie patrz na mnie, nie odzywaj się do mnie, nie dotykaj. To cała Matusia.
Choć ostatni rok to wielka zmiana, ale tylko w stosunku do mnie. Zdarzają się chwile, że sama trąca noskiem i dopomina się czułości, bywa że wejdzie pod kołdrę gdy śpię :) ale to wciąż wyjątki.
Od kilku lat Matusię dręczy alergia. Jest uczulona na pyłki i już wkrótce znowu zaczniemy jeżdżenie na zastrzyk. Tak co roku od lutego/marca do sierpnia/września. 














 
kocham te moje bure szczęścia ♥ 

P.S. a teraz kilka słów o tym dlaczego znowu mamy pod górkę.
Miszka zaczął znowu sikać na kanapę, fotel... Wczoraj zauważyłam że sika mniej niż zwykle, ewidentnie coś się dzieje :( jako kot z cukrzycą i to nieopanowaną, z cukrem w moczu od roku, jest wyjątkowo narażony na infekcje. Strasznie się tym zdenerwowałam. W dodatku nie chce ze mną współpracować, czyt. sikać rano, żeby złapać mocz i zdążyć ze świeżym do laboratorium, musimy zrobić posiew... konieczny jest antybiotyk... na razie podałam mu pól tabl. furaginy, bo akurat to było w domu... Ech... zawsze coś... 


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...