Obserwatorzy

wtorek, 21 stycznia 2020

niespodziewany powrót

Dzień dobry,
jak zacząć po tylu latach przerwy? Jeśli zdarza się, że ktokolwiek tu jeszcze czasem zajrzy, mówię mu 'przepraszam'.
Wydaje mi się, że w dobie Facebooka, Twittera i Instagrama, blogi straciły na atrakcyjności, i mnie
w pewnym momencie odechciało się dzielić swoimi sprawami oraz śledzić inne blogi. Prawdę mówiąc coraz częściej zaglądamy do internetu tak na szybko, ze smartfona a blog jest wymagający...
Coś jednak we mnie drgnęło, niedawno poruszyło mnie do głębi. Zajrzałam tu, żeby powspominać co się zmieniło od września 2016 roku i zrobiło mi się przykro, że tyle wspomnień i emocji mi umknęło.
Po latach wiele sytuacji zapominamy, a wchodząc tu na nowo mogłam je przeżyć. Bardzo chciałabym
uzupełnić wiele wpisów, wiele radości i smutków, ale nie jestem w stanie napisać o wszystkim co przeżyłam przez te lata nieobecności. Są jednak sytuacje i przeżycia, które zostawiają w nas tak wiele emocji, że trudno o nich nie wspomnieć. Chciałabym tu zostawić ślad po nich, nawet jeśli już nikt na mojego bloga nie zagląda. Chciałabym za x lat móc przeczytać i powspominać jakie emocje mi towarzyszyły ...
Od ostatniego wpisu powstało wiele nowych udziergów: chusty, czapki, szale, poduszki i inne rzeczy.
Mam nadzieję, że znajdę w sobie chęci i kiedyś o nich napiszę...
a teraz kilka słów o tym co niesamowicie zapadło mi w sercu

♥ ♥ ♥ MATYLDA ♥ ♥ ♥







Matusia odeszła 8. 11. 2018 roku  

po śmierci Maćka i Kuby, pozostały mi już tylko dwa kotki - Matylda i jej synek Misza.
Matusia zachorowała na raka sutka, podobnie jak jej mama i jej starsza siostra. Była operowana i wszystko wydawało się być na dobrej drodze. Niestety po roku pojawił się nowy guz. Kolejna operacja w czerwcu 2018, usunięcie drugiej listwy mlecznej  i kilka miesięcy darowanego życia. Była bardzo dzielna! Moja malutka i taka kochana. Bardzo się do siebie zbliżyłyśmy w tej chorobie.
Całe dnie byłyśmy razem, wciąż obok siebie. Niestety nagle koło północy nastąpiło pogorszenie i maleńka, z pomocą pobliskiego weterynarza, odeszła za TM. Ból przeogromny :(
został ze mną już tylko jeden kotek, mój ukochany, moje oczko w głowie, czarny Misza
pod koniec listopada 2019 r. nagle zaczął się dziwnie zachowywać, wyjadał piasek z kuwety, chował się w zakamarki. O Miszy i jego chorobie można znaleźć wpisy na blogu *TU*  oraz *TU* . Od 6 lat choruje na cukrzycę. Od sześciu lat nie rozstajemy się, kotek musi dostawać zastrzyki z insuliny, więc właściwie nie opuszczam domu, by się nim opiekować. Aż tu nagle taki cios, wizyta  na cito u weterynarza i straszne słowa- Miszka ma nowotwór okrężnicy i mocną anemię :((
Liczyłam na pomyłkę.
Liczyłam na cud.
Niestety moje słoneczko, mój promyk szczęścia powoli odchodzi... gaśnie i wkrótce dołączy do reszty moich małych futrzastych aniołków :(((
pęka mi serce z bólu...

1 komentarz:

Miło mi, że zostawiasz swój ślad na moim blogu! Dziękuję za każdy komentarz :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...