Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maciek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maciek. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 7 lutego 2016

Maciuś odszedł za Tęczowy Most...

Spoglądam na zdjęcia zamieszczone w ostatnim poście przed moim długim zniknięciem...
15 lutego 2015 - to były 10 urodzinki Maćka i Matyldy. Pamiętam jak bardzo cieszyłam się, że Maciusiowi się udało, że dożył 10 urodzin. Może ktoś pamięta w jakim stanie odbierałam Maćka ze szpitala jesienią 2014. Było krytycznie! Powiedziano mi, że mam go odebrać bo umiera :( A jednak Maciuś walczył. To maleńkie serduszko tak bardzo chciało żyć. Transfuzja krwi trochę pomogła, ale to było wszystko co mogliśmy dla niego zrobić. Maciuś po 2-3 miesiącach zapomniał o szpitalnej traumie, stał się na powrót tym dzielnym, radosnym kocurkiem. Dziś wiem, że po Zuni, która była wyjątkowa to właśnie Maciejek był najkochańszym z moich kotów. Wiecznie radosny, jakby uśmiechnięty, z ogromnym sercem dla obcych biednych i głodnych kotów, które przyprowadzał do domu by się najadły z jego miski. Maciuś popatrzył w oczy i musiał z człowiekiem pogadać, wskoczyć na kolana, pomiziać się. To był prawdziwy brat-łata. Niestety pnn nie dało zapomnieć o sobie :( Maciuś słabł, choć do końca był niezwykle radosny i pełen miłości do wszystkich wokół. Pożegnał się z nami 15 sierpnia 2015r. w upalny letni dzień....


bardzo tęsknimy Maciuleńku  ♥



niedziela, 15 lutego 2015

urodzinowo-wspomnieniowo

Zaplanowałam na dziś post z okazji 10 urodzin moich burasków: Maćka i Matyldy. Miało być radośnie i miło, niestety życie znowu układa los po swojemu, na przekór planom. O tym na końcu tego wpisu.
Postaram się, żeby ten dzień był dla rodzeństwa wyjątkowy:)
Dziesięć lat temu, 15 lutego...
Moja najukochańsza koteczka Zunia, tego dnia urodziła trzy cudne maluchy. Byłam przekonana, że urodzi w Walentynki, pilnowała mnie jak oka w głowie, prowadziła do sypialni i kartonika przygotowanego do porodu. Jednak tego dnia miałam ważny wyjazd i bardzo stresowałam się zostawiając ją sama w domu. Byłam w szoku po powrocie- Zunieczka czekała na mnie...
Dopiero gdy poczuła spokój i moje wsparcie, zaczęła rodzić. Zunia, jako kotka po przejściach (przygarnięta "spod śmietnika") nie miała już ani jednego ząbka,- robiłam więc za akuszerkę. Wszystkim maluchom przecinałam pępowinki :)
Pierwszy urodził się jasny burasek , taki lekko płowy. Był duży i silny. Otrzymał imię Maurycy.
Kiedy urósł był kotem ogromnym i pięknym. Niestety nie ma go już z nami.





Jako drugi pojawił się na świecie Maciuś. Troszkę mniejszy, "normalny" burasek.
Maciuś od początku był kotkiem niezwykle miłym, radosnym i przyjaznym wszystkim. To on zasłynął przyprowadzaniem do kuchni obcych, głodnych kotów. Siadał obok i pilnował żeby się najadły. Taka dobra duszyczka z niego.
Szczególnie ze względu na Maćka cieszę się z tych urodzin. Gdy zdiagnozowano u niego pnn, miał nie dożyć Bożego Narodzenia. Święta minęły a ja tak bardzo chciałam by żył choć 10 lat!!! Wiem, że następnych urodzin nie będzie, ale póki co Maciejka ma się nie najgorzej!










 

Jako ostatnia urodziła się bura kruszynka- Matylda.
mikroskopijna w porównaniu do Maurycego.Do dziś pozostała koteczką maleńką, taka drobinka.
Matylda jest kotkiem opóźnionym w rozwoju. Nie umiała się bawić z braćmi, patrzyła na ich zabawę, jakby nic z tego nie rozumiała, a gdy zaskoczyła- chłopaki już kończyli i szli spać. Nazywam ją kotem autystycznym. Nie patrz na mnie, nie odzywaj się do mnie, nie dotykaj. To cała Matusia.
Choć ostatni rok to wielka zmiana, ale tylko w stosunku do mnie. Zdarzają się chwile, że sama trąca noskiem i dopomina się czułości, bywa że wejdzie pod kołdrę gdy śpię :) ale to wciąż wyjątki.
Od kilku lat Matusię dręczy alergia. Jest uczulona na pyłki i już wkrótce znowu zaczniemy jeżdżenie na zastrzyk. Tak co roku od lutego/marca do sierpnia/września. 














 
kocham te moje bure szczęścia ♥ 

P.S. a teraz kilka słów o tym dlaczego znowu mamy pod górkę.
Miszka zaczął znowu sikać na kanapę, fotel... Wczoraj zauważyłam że sika mniej niż zwykle, ewidentnie coś się dzieje :( jako kot z cukrzycą i to nieopanowaną, z cukrem w moczu od roku, jest wyjątkowo narażony na infekcje. Strasznie się tym zdenerwowałam. W dodatku nie chce ze mną współpracować, czyt. sikać rano, żeby złapać mocz i zdążyć ze świeżym do laboratorium, musimy zrobić posiew... konieczny jest antybiotyk... na razie podałam mu pól tabl. furaginy, bo akurat to było w domu... Ech... zawsze coś... 


wtorek, 16 grudnia 2014

euforia twórcza, czyli coraz bliżej święta

Święta tuż tuż a ja wciąż mam głowę pełną pomysłów. Już wiem, że nie wszystkie zrealizuję. Czasu coraz mniej, został już tylko tydzień a sprzątanie i gotowanie czeka...
Pochwalę się tym co przygotowałam, tym co zajęło mi ostatnie wieczory :)
choć to nie wszystko! Jeszcze "robi się" świąteczna zazdrostka do kuchni. Zdjęcia będą oczywiście :)

Zamarzyły mi się szyte ręcznie serduszka. Kupiłam w lumpeksie koszule w biało-czerwoną kratkę, po wypraniu powstały takie cudeńka :)


uszyłam jeszcze gwiazdki i ptaszka, później dokupiłam w lumpeksie czerwoną bluzkę H&M (nawet ładną, ale cóż... serduszka!) i dorobiłam kilka czerwonych sztuk




a tutaj jeszcze wianuszek adwentowy z wykorzystaniem zeszłorocznych świeczek
dwa wieczory poświęciłam na zrobienie bombek decoupage. Przyznam, nie było łatwo, umęczyła mnie walka z zaciekami lakieru! ale udało się :) to moje pierwsze okrągłe dekupaże, oczywiście z wykorzystaniem dwuskładnikowego kraku, ostatnio ulubionego



pamiętacie wianek z szyszek? zrobiłam drugi, wybielony, wydaje się ładniejszy ;)

 

a tutaj ten ciemny dla porównania
jeszcze moja nowa latarenka :)
i Maciuś zmęczony, senny



uffff!!!
ależ chwalipięta ze mnie !
mam nadzieję, że kto dotrwał do końca wybaczy mi to :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...