Obserwatorzy

środa, 8 maja 2013

urzędowe potyczki cz.2

No to wybrałam się wczoraj załatwić resztę spraw spadkowych w moim rodzinnym mieście.
Plan był taki- bank (zaświadczenie o stanie konta Taty), wydział komunikacji - wyrejestrowanie auta po rodzicach, urząd skarbowy, spółdzielnia mieszkaniowa (zaświadczenie, że byli właścicielami mieszkania), PZU i na chwilę do Rodziców na cmentarz.
A oto jak wyglądała moja droga przez mękę...
Jako, że Tata zmarł dawno, spadek po nim podlega innym zasadom niż aktualnie - jest 30 dni na zgłoszenie do US a czas liczy się od potwierdzenia nabycia spadku. Do US potrzebne są różne zaświadczenia. I tu zaczynają się schody. Zaświadczenia można uzyskać wyłącznie mając już potwierdzenie dziedziczenia. Na zaświadczenia trzeba łaskawie czekać, nikt nic od ręki nie wystawia... a 30 dni sobie mija...

potyczka pierwsza
Bank. Nie ma sprawy z wydaniem zaświadczenia- tak nas powitała miła pani. Ufff. Dobrze, się zaczyna. Nie minęły nawet 2 minuty... Nie ma takiej osoby w komputerze, bo zmienili oprogramowanie i dane mają tylko od 3 lat. Woła na pomoc inną "mądrzejszą" panią. Mądrzejsza pani zaczyna wydzwaniać do innych. Robi się ciekawie. Ostatecznie informuje, że te pieniadze juz bank zabrał (sobie?), oni nie mają do nich dostepu, muszą pisać do siedziby w Katowicach, muszą się wypowiedzieć radcy prawni, bo być może nic nie dostanę. Uszom nie wierzę!!! A czy ktoś wysłał jakąkolwiek informację, żeby sie zgłosić, bo mogą skasować konto? Czy jest jakiś zapis w umowach podpisywanych przez ludzi zakładajacych konta?
Trzeba czekać na odpowiedź. A mnie 30 dni leeecii...

potyczka druga
wydział komunikacji. W informacji zamiast odpowiedzi na pytanie, dostajesz numerek i do okienka. Trzeba czekać. W okienku młody człowiek. Czyta akty notarialne, dowody, poświadczenie o złomowaniu i nagle wybucha- jak ma wyrejestrować samochód, skoro od dziś nie jest ubezpieczony!!! (skasowany w ostatnim dniu ubezpieczenia). Na nic tłumaczenia, że telefonicznie kierownik powiedział jak się pozbyć auta
żeby już nie opłacać składki za taki złom. Można tłumaczyć- on swoje. tonem takim jakby rozmawiał z przygłupem, wrrr. No to jeszcze raz. Mozna złomować zamiast osoby nieżyjącej, autokasacja zgłasza fakt w urzędzie i po 30 dniach wzywają mnie do oddania tablic. Pan swoje. Po czasie, zaczyna mu coś kiełkować i powtarza dokładnie to co usłyszał przed chwilą. Już nie o problemach i karach, odpowiedzialności itp. Można poczekać miesiąc, my będziemy wzywać i wtedy będzie wszystko ok. Czyli co, pytam, po prostu za szybko przyszłam? Teraz mi grożą kary ale za miesiąc już nie? A papierek dostaną od autokasacji dokładnie taki jak mój, nawet kopię mojego, bo ja mam oryginał. ABSURD!!!
Pól dnia zmarnowane na dwie nie załatwione sprawy!

potyczka trzecia
czyli... jak ja kocham US :)))
chcialam tylko dowiedzieć się co zrobić jesli bank mi w terminie nie wyda zaświadczenia o stanie konta Taty. Jak mam sie rozliczyć, skoro nie wiem ile tam jest pieniędzy i czy w ogole je dostanę.
Przeżyłam horror! Na wejsciu- siadać, nazwisko, dokumenty, adres. Na jednym wdechu. Nie mogłam nawet przerwać i napomknąć o co mi chodzi. Dopiero gdy Bardzo Ważna Pani zajęła się czytaniem, wyrzuciłam z siebie jaki mam problem. Zdumiona rzucila mi takie spojrzenie, że wrosłam w podlogę. US to nie interesuje. Muszę mieć potwierdzenie. To może odszukam jakis wyciąg z banku i na tej podstawie- pytam nieśmiało. A co będzie, jeśli pieniądze przepadły a ja się rozliczę i zapłacę podatek? Aż tak przesadnie dobra nie chciałabym być. Zadaję pytanie o dokumenty, ktore mam dołączyć- jakie. słyszę- WSZYSTKIE. Tzn. jakie- pytam. Powiedziałam WSZYSTKIE. I koniec rozmowy ze mną.
Uwielbiam ten kraj coraz bardziej! Te rzesze urzędników z usmiechem i radością gotowi nieść pomoc każdemu petentowi... ech rozmarzyłam się

miała być przerwa a była...
następny przystanek- cmentarz. Chcę posiedzieć chwilę przy rodzicach, podumać. Z daleka widzę, że pomnik ogołocony ze wszystkiego co się dało. Tak się starałam, szukałam kwiatów w ulubionym kolorze mamy, zrobiłam bukiety... Z wazonu to ukradli nawet z plastikowym wkładem. A obawiając się kradzieży, markerem popisałam kwiaty inicjałami. Pewnie nie wszystkie... Już nie mam nawet sil płakać, usiadłam i czułam się jakbym dostała młotkiem po głowie. Zupełna pustka. Tumiwisizm totalny...

potyczka czwarta
administracja- tak, oczywiście wydajemy takie zaświadczenia dla US. Ufff, chociaż coś załatwię. Na twarzy pojawia się usmiech. A może od razu załatwimy przepisanie mieszkania skoro pani przyjechała? ok. zgadzam się. Kilkanascie druków do wypełnienia. 300 zł opłaty członkowskiej. Tyłek boli od siedzenia przwie godzinę. Na koniec wracam do zaświadczenia. Tak, tak będzie. Dostaję kartkę i muszę prosić zarząd o wystawienie zaświadczenia. Ile to potrwa pytam, bo mnie czas nagli. No niech pani zadzwoni za tydzień, może będzie coś wiadomo, bo to zarząd podpisuje. Kurczę, zaciskam zęby, bo juz nie mam sił nawet na dyskusje. Zarząd jest w tym samym budynku! W komputerze są wszystkie potrzebne dane. Wystarczy wydrukować i dać do podpisu. Ale w tym kraju na wszystko trzeba czekać. Jestem już tak otumaniona i zniechęcona, że zaczynam mysleć, że chyba walnę sobie koniaczka po powrocie aby się znieczulić. I ta myśl gna mnie do domu. Do czystego powietrza, do ciszy, do moich głodnych zwierzaków.

jeszcze tylko
PZU- wszystko sprawnie, szybko (ale to akurat nie był priorytet)
można wracać
podsumowując dzień- nie załatwiłam nic co było mi najpilniej potrzebne (: i nawet nie mam pewności, że zdobędę te zaświadczenia na czas. A tego coraz mniej. Zegar tyka... Chyba zacznę szukać w necie jakie są kary za przekroczenie terminu...


dobranoc!
Amisza



piątek, 3 maja 2013

uwaga - gryzę !!!

Nie wiem, czy to tylko ja mam takiego pecha? Już nawet nie wiem czy plakać czy wpaść w pusty śmiech...
Pomnik dla Rodziców gotowy. Wrrrrrrrrrrrrrrrr !!! Gdzie są prawdziwi fachowcy? Pytam się czy w ogole jeszcze tacy istnieją? czy teraz są tylko samozwańczy fachmani, mocni w gębie i kasowaniu forsy?
Pomijam już detale, które ów kamieniarz zrobił wg własnego widzimisię a nie tak jak było umówione. To drobne szczególy, które nie szkodzą wizerunkowi a ja je jakos przełknę. Ale... Krzyż lekko wyszczerbiony, tablica wyszczerbiona... no i ten napis. A tak prosilam, żeby uważac na gościa, który robi litery, bo juz na innym pomniku widziałam "z domu" skrót "zd". No chyba powinno być "z d." Ja wiem, ża ludziom może to nie przeszkadza. Może ja jestem upierdliwa... ale jak mi ktoś na pomniku wykuwa litery ś (są dwie) i każda ma źle wykutą kreskę nad s, do tego każda ma w zupelnie inną stronę, no to chyba coś jest nie tak.
Przecież ślepy by to zauważył! Krzyż, który miał dokładnie być doklejony do tablicy, już wieczorem zaczął odklejać się i odchylać od pionu. Poprawka wczoraj, a dziś fachman mi mówi, że klej juz tak mocno trzymal, że tylko w szparę mógł dołożyc kleju, nie mozna go juz przyciąnąć do pionu!
Czy ja zwariowałam, czy ten świat? Przecież pomnik za grubą kasę to nie to samo co buty, gdy się zaraz rozkleją. Mozna machnąć ręką i wyrzucić. Choc i w tym wypadku ludzie próbują reklamować.
Ale do fachmana nic nie trafia. Skasował i jest zadowolony, że poradził sobie z moim projektem.
Nawet nie próbuję dyskutować, bo to bez sensu. Być może każę robic cała tablicę od nowa i szukać innego speca od liter. Nie wiem. Muszę ochłonąć, bo w tej chwili najchętniej oberwałabym go ze skóry.
Zresztą chodząc po cmentarzu widziałam wiele takich "kwiatków". Np. imię Damiana wykute Damjana, Paulina przez " ł ". Ręce opadają! A mnie po prostu sz... trafia, bo tak bardzo chciałam być zadowolona..
Wiem, pisze bezładnie, ale to przez nerwy i emocje, ktore mna targają. Jestem wściekła!!!! Gryzę!!!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...