dawno mnie tu nie było... a miałam przygotowane zajączki na świąteczną rozdawajkę. Trudno, przepadły:) Okres przedświąteczny spędziłam na zwijaniu się z bólu- akurat wtedy dopadł mnie kolejny mega atak woreczka żółciowego. Nie do pozazdroszczenia- a tu święta za pasem, a tu kot, który musi codziennie dostać zastrzyki... no jakoś udało się i znowu przetrzymałam ten ból. Nie wiem czy na kolejny znajdę siły. Ten był przeogromny. Po fakcie zrozumiałam, że tym razem igrałam z losem- nie wiem jak to zniosłam.
Wracając do zajączków- były dwa i trzeci różowy, którego juz z bólu nie zdążyłam zrobić:) do dziś leży w częściach.
Zajączki powędrowały do dziewczyn z zaprzyjaźnionej kwiaciarni- dla ich dzieci. Podobno bardzo się spodobały :D
a oto i one
Śliczne zajaczki.Dbaj o siebie by taka sytuacja się nie powtórzyła.Zdrówka i słoneczka życzę.
OdpowiedzUsuńWitaj Arletko!!!!
OdpowiedzUsuńDawno Cię tutaj nie było (zresztą i ja jakoś zaniedbałam swojego bloga)
Współczuje dolegliwości bólowych -życzę zdrówka.
A zajączki prześliczne juz widzę jaki ten różowy był piękny -szkoda ,ze wypaliła ,ale cóż czasami tak bywa .
Pozdrawiam :)