Obserwatorzy

czwartek, 22 listopada 2012

dzień za dniem...

Czas mija... dzień za dniem... a każdy jakiś szary i smutny. Nigdy bym nie pomyślała, że brak Rodziców sprawi, że poczuję się aż tak opuszczona i bezradna. Jak dziecko, choć bardzo już dorosłe.
Nie mam już domu rodzinnego! Patrzę z przerażeniem w przyszłość... Wkrótce nadejdą święta, ludzie będą się cieszyć z rodzinami...
Pamiętam miniony rok, kiedy podczas łamania się opłatkiem zalałam się łzami, tak mi dał w kość ten 2011r.
Czekałam do Sylwestra, aby tylko się skończył. 2012  miał być lepszy! Musiał być lepszy!!!! A jednak....
Chciałabym wyłączyć zdolność myślenia, czasem to się udaje, ale potem jeszcze trudniej uwierzyć, że to nie był tylko koszmarny sen.
Myślę sobie- jakim jestem człowiekiem, skoro nie przeczułam że coś się stanie...że nie było mnie przy Rodzicach gdy umierali...Może to Opatrzność, może moja psychika nie poradziłaby sobie z jeszcze większą traumą? Tymczasem sama dobijam się wyrzutami sumienia. Bo nie zdążyłam, bo mnie nie było... Jestem beznadziejna:( Dlaczego moi rodzice musieli odejść tak nagle? dlaczego nie dostali szansy? Trudno pogodzić sie z tym, że ktoś kilka minut wcześniej jest radosny i zdrowy a po kilku minutach go nie ma...Tylu ludzi dostaje kolejna szansę, zostaja uratowani, a Oni??? Nie zasłużyli sobie? Przecież byli wspaniałymi ludźmi!!!!!
To nieprawda, że czas goi rany, czas tylko ucisza emocje, zaciera wspomnienia. Ból pozostaje! Nie lubię, gdy ktoś mówi, będzie dobrze. Nie wierzę w to. W ogóle weszłam chyba w inny etap żałoby - mam żal do całego świata!
Dokładnie miesiąc po mojej Mamie, pochowaliśmy Marka- mojego kuzyna, 35 lat! Był oczkiem w głowie mojej mamy. Jego tata był jedynym bratem mojej mamy, zginął w wypadku mając zaledwie 27 lat. Wtedy jedyny raz pomyslałam - dobrze, że Mama tego nie doczekała, pękło by jej serce.
Wracając z pogrzebu, rozmawiałam z bratem, że został nam jeszcze kuzyn Krzysztof, bratanek Taty. Mój rocznik, urodzony 11 lipca jak mój tata. Chrześniak Taty,( brat tatusia zmarł w 97r.) Z Krzysiem spędzaliśmy wszystkie święta, ferie i wakacje. Jedyny, z którym możnaby powspominać Babcię, dzieciństwo i ten szczęśliwy czas...
Minęły 2 tygodnie. Telefon. Krzysztof nie żyje! pracował w Anglii i tam umarł. Do dziś nie było pogrzebu, sprowadzenie zwłok to podobno ok 20 tys. a w kraju matka po wylewach, na wózku.
Czy ja śnię jakiś koszmar?
Właściwie to zasypiam i budzę się ze łzami, których nie można powstrzymać.
Wszystkich Świętych było wyjątkowo przykre, nad grobami Babć i Rodziców staliśmy tylko ja i brat. Nikogo więcej. Bo kto skoro rodziny już nie ma?
ech... wylałabym z siebie rzekę lamentu, ale co dadzą słowa? Wszystko i tak siedzi w mojej głowie i mnie dobija każdego dnia.
Jedynie kiedy chcę się wyłączyć, biorę druty i w ten sposób, licząc oczka, nie myślę o tym co złe.
Najpierw zrobiłam sobie szal- czarny na Wszystkich Świętych. spodobał się p. doktor i zamówiła w kolorze ecru. Teraz znalazłszy rudą włóczkę kupiona w ub. roku robię szal i czapkę dla znajomej. Mam nadzieję, że będzie na prezent Gwiazdkowy.
Ale nawet fotek nie zrobiłam, żeby pokazać. może w końcu jakoś się zmobilizuję i wstawię?

Dzień za dniem... i każdy beznadziejny...

Image and video hosting by TinyPic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi, że zostawiasz swój ślad na moim blogu! Dziękuję za każdy komentarz :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...